Arka Gdynia - Piast Gliwice 0:0

Arka: Pavels Steinbors - Tadeusz Socha, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Marcin Warcholak - Mateusz Szwoch, Antoni Łukasiewicz (37' Dawid Sołdecki), Michał Nalepa, Andrij Bohdanow (74' Krzysztof Janus), Grzegorz Piesio - Ruben Jurado (67' Enrique Esqueda)
Piast: Jakub Szmatuła - Martin Konczkowski, Uros Korun, Jakub Czerwiński, Marcin Pietrowski - Joel Valencia (46' Michal Papadopulos), Tomasz Jodłowiec, Tom Hateley, Konstantin Vassiljev (82' Karol Angielski), Sasa Zivec - Mateusz Szczepaniak (88' Gerard Badia)

Żółte kartki: Socha, Nalepa, Szwoch - Valencia, Konczkowski, Papadopulos
Widzów: 3074


W zimowej atmosferze, Arka Gdynia zremisowała przed własną publicznością z Piastem Gliwice. Mimo kilku dogodnych sytuacji z obu stron, kibice przy Olimpijskiej nie zobaczyli bramek. Arkowcy wiosną wciąż nie mogą się przełamać i zdobyć pełnej puli punktów.

Od pierwszej minuty żółto-niebiescy podeszli wysoko próbując zmusić do błędu obrońców gości. Nie przeszkodziło to jednak podopiecznym Waldemara Fornalika do przejęcia inicjatywy na boisku. Na lewej flance szczególnie aktywni byli Konstantin Vassiljev oraz Sasa Zivec, raz po raz nękając Tadeusza Sochę – ale bez efektów. W 20. minucie w stuprocentowej sytuacji znalazł się Ruben Jurado, ale stojąc na piątym metrze przeniósł piłkę ponad bramką. 5 minut później po wrzucie Marcina Warcholaka z autu ponownie Hiszpan doszedł do futbolówki i tym razem piłka minęła słupek o centymetry. Po dwóch groźnych sytuacjach do głosu doszli Arkowcy. W 35. minucie doszło do pierwszej zmiany w drużynie Leszka Ojrzyńskiego. Antoni Łukasiewicz doznał kontuzji i zmuszony był opuścić boisko, a w jego miejsce pojawił się Dawid Sołdecki. Kilka chwil później faulowany był Grzegorz Piesio, a pomiędzy zawodnikami doszło do przepychanek. Sędzia Jarosław Przybył ukarał Michała Nalepę i Joela Valencię żółtymi kartkami. Do końca pierwszej połowy żadna z drużyn nie doszła do dogodnej sytuacji i po dwóch doliczonych minutach piłkarze udali się na przerwę.

Początek drugiej połowy to niemalże kopia pierwszych minut meczu. Przy piłce utrzymywali się goście, a żółto-niebiescy czaili się na kontry. W 55. minucie Jurado dostał długie, prostopadłe podanie, ale wbiegł w pole karne, pogubił się i przewrócił przy asyście obrońców – skończyło się bez strzału. Kilkanaście minut później w dobrej sytuacji znalazł się Michal Papadopulos, uderzył z ostrego kąta, ale kapitalnie nogami interweniował Pavels Steinbors. Momentalnie akcja przeniosła się na drugą stronę boiska. Osamotniony Enrique Esqueda próbował zaskoczyć Szmatułę zza pola karnego. Hiszpan pobiegł do prawej strony i przewracając się uderzył na bramkę. Bramkarz Piasta niepewnie wybił piłkę przed siebie, ale nie było tam ani jednego zawodnika w żółtym trykocie. Dwie minuty później Papadopulos strzelił pomiędzy nogami Steinborsa, ale wcześniej faulował obrońcę żółto-niebieskich i od rzutu wolnego rozpoczynał golkiper gospodarzy. W końcówce meczu zakotłowało się w polu karnym gości. Piłka kilkukrotnie odbijała się od zawodników Piasta, ale ostatecznie żaden ze strzałów nie doszedł do bramki.

Arka próbowała, ale oddało zbyt dużo miejsca i czasu przyjezdnym. Podopieczni Fornalika nie byli atakowani w środku boiska, na skrzydłach z dziecinną łatwością radzili sobie z Sochą. W ofensywie brakowało sprytu i - przede wszystkim – strzałów. Szkoda okazji Jurado. Kibice z niedowierzania łapali się za głowy. Przed naszymi zawodnikami mecz przyjaźni w Krakowie, ale widmo gry w grupie spadkowej coraz bardziej zagląda nam w oczy. Bolą stracone punkty na własnym boisku w spotkaniu, które z pewnością było do wygrania. Potrzeba kilku męskich słów w szatni i więcej nieustępliwości na murawie.